środa, 8 lipca 2015

Od Juliette

Rozbudzona głośnym świergotaniem ptaków zwlokłam się z łóżka i odsłoniłam zasłony. Wielka fala światła wpadła zarówno do mojego pokoju, jak i w moje oczy, oślepiając na kilka sekund. Jęknęłam cicho zdezorientowana i przetarłam powieki. Jak zwykle jasność dnia postanowiła zaatakować moje biedne źrenice, ale czego miałam się spodziewać? Codziennie jest tak samo. Ten sam scenariusz, dodając do tego jeszcze umycie się, uczesanie, ubranie i ruszenie do pracy, dyskutowanie z Żołnierzami oraz Dowódcami, przegląd dokumentów, a na koniec zdanie raportu pani Aurze. Normalny dzień, dzień pełen rutyny.
Wyciągnęłam się po głębokim śnie do granic możliwości i ziewnęłam leniwie, po czym udałam się do łazienki, aby przejść proces odświeżania, potem związałam śnieżne włosy w wysoką kitkę i założyłam białą sukienkę do kolan, dopełniając całość bladym bolerkiem, plus wysokie kozaki oraz Myrtenaster. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, ziewając przeciągle. Ostatnio niezbyt dobrze się wysypiam, ciągle coś mi przeszkadza i dopiero rankiem udaje mi się przysnąć, kiedy już praktycznie brzask za oknem. Ale cóż poradzę.
Przeszłam do kuchni, gdzie przygotowałam ciepłe gofry. Zapach roznosił się po całym domu i jeszcze wypływał na ulicę, powodując, że zaciekawione twarzyczki usiłowały zajrzeć przez okno i sprawdzić co też szykuję. Prawda była taka, że gastronomia to mój wróg, aczkolwiek jestem zdolna przygotować pyszne, lecz proste danie. Nie gustuję w skomplikowanych przepisach.
Usiadłam przy stole i zabrałam się za gofry. Wstałam jak zwykle przed czasem, więc nie musiałam się spieszyć. Miałam jeszcze długie trzydzieści minut, które jak znam życie będą się ciągnąć w nieskończoność, aż do znudzenia.
Westchnęłam ciężko, po czym odsunęłam pusty talerz. Wstałam i szybkim krokiem wyszłam z domu, wziąwszy ze sobą kilka teczek z dokumentami. Nie spieszyło mi się do roboty, aczkolwiek nie miałam nic innego do zrealizowania przed pracą, chociaż może odwiedzę jeszcze bibliotekę i oddam książki, które wypożyczyłam.
Leniwym krokiem skierowałam się w stronę niewielkiego budynku, który wybudowano niedaleko mojego domu. Powoli weszłam do środka i przysunęłam się bliżej biurka. Zameldowałam trzy tomiki, podając przy okazji imię i nazwisko, aby ułatwić bibliotekarce wyszukiwanie karty. Odznaczyła "cegły", pozwoliwszy mi tym samym opuścić biliotekę. Wróciłam do drzwi i uchyliłam je. Niestety nie byłam uważna i prawie uderzyłam kogoś w nos.
- Oj! Przepraszam, nic Ci nie zrobiłam? - spytałam nieco zaniepokojona, gdy zwróciłam wzrok na ów osobę.

<Ktoś ma ochotę popisać? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz